sobota, 29 maja 2010

Przygody Szarego(ej) Strażnika(czki)

Do napisania zostało ostatnie sprawozdanie z laborek, we wtorek dwa kolokwia, w środę kolejne zaliczenie, tymczasem ja zamiast zostawić w czytniku dobrą na krótkie partie FIFE zacząłem drugą zakupioną w promocji grę - Dragon Age: Początek - chociaż obiecywałem sobie, że tego nie zrobię aż do wakacji... Trzeba było zostać przy pierwotnym planie, oj trzeba było...

Gra podobnie jak inne tytuły BioWare cierpi na "efekt masy" - siła przyciągania przez nią wytwarzana jest tak wielka, że nie sposób się od gry oderwać. W ten sposób w dwa dni na liczniku zebrało się ponad 14 godzin, a jak to mówią poeci - noc jeszcze młoda.
W tym czasie mój dalijski elf, łotrzyk, machający dwoma klingami ("lekki" wpływ przeczytanej ostatnio książki R.A. Salvatore) wyrżnął już trochę mrocznych pomiotów (ścierając przy okazji z twarzy ilość posoki, która wystarczyłaby na rok w miejskim szpitalu), uzyskał dostęp do mapy świata, przespał się z Morrigan (do trudnych dziewczyn to ona raczej nie należy...) i zaczął się zalecać do "cnotki-niewydymki" Leilany. BioWare po raz kolejny udało się skonstruować całe uniwersum, pełne legend, spisków i intryg. Cieszy mnie każda znaleziona księga, każda rozmowa z kapłanami Stwórcy czy przybyszem spoza Fereldenu. Jeszcze bardziej cieszą mnie rozmowy z członkami drużyny, a dialogi między nimi podczas eksploracji to prawdziwe perełki. Zwłaszcza gdy uczestniczy w nich Morrigan - pod względem uszczypliwość i ironizowania mogłaby ona spokojnie konkurować z doktorem House'em. Niestety rewelacyjne dialogi, ktoś postanowił przetłumaczyć na rodzimy język... Nie to, żeby sam w sobie był on zły, ale DA jest doskonałym przykładem tego, że za lokalizację nie powinno się brać gdy nie ma się pewności, że robota zostanie dopięta na ostatni guzik. Już pal licho, że część głosów jest niedopasowana i że głosy nie niosą charakterystycznych cech ras, ale tłumaczenie pełne jest błędów wynikających ze zwykłego niedbalstwa. Bo chyba tylko niedbalstwo (podobne, ale znacznie mniejsze niż w przypadku Modern Warfare 2) może tłumaczyć to, że niektóre teksty są źle sformatowane (np. zapisy w Kodeksie w niektórych miejscach mają za dużo spacji, zdarza się, że po znakach interpunkcyjnych spacji nie ma w ogóle) albo postacie wygłaszają inne kwestie niż są wyświetlane w napisach (czasami mówią więcej, czasami mniej, czasami w ogóle co innego - dobrze, że sens jest zawsze zachowany). Trafiłem nawet na kwiatek w postaci ".?" (kropka po której postawiono pytajnik), ale najbardziej wkurzające jest mylenie przez rozmówców płci bohatera - szlag człowieka trafia gdy jego Strażnik nazywany jest Strażniczką, a zamiast "pomógłbyś" słyszy "pomogłabyś". Rozumie, że przy translacji z angielskiego zawsze będzie to przeszkodą, bo u nich każdy rzeczowniki i czasowniki nie ma różnych form osobowych, ale dla chcącego nie ma nic trudnego - w jednym z wywiadów główny tłumacz z Arcanum zdradził, że podobny problem rozwiązali za pomocą napisanego przez nich programu, który przed wstawieniem odpowiedniego tekstu sprawdzał zmienną odpowiedzialną za płeć postaci. Może wadził bardziej zamknięty kod wersji konsolowej? Chociaż z tego co słyszałem na PC ten problem też występuje, ale tam przynajmniej można włączyć oryginalne głosy i napisy. Mnie pozostaje tylko zacisnąć zęby i ignorować tą małą niedogodność w wielkiej przygodzie Szarej Strażniczki... tfu, Szarego Strażnika!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz