Battlefield 1943 przeżywa ostatnio u mnie drugą młodość. Bo dlaczego by nie? Kupiony za 40 zł kawał świetnego, lekko arcadowego multiplayera, z naprawdę dużymi mapami w conquest (czego nie ma BC2), samolotami (czego nie ma BC2) i praktycznie zawsze pełnymi serwerami bez lagów (czego nie ma BC2) ciągle doskonale bawi i na dodatek posiada zaletę w postaci braku płytki, którą trzeba wsadzać do czytnika. Niestety to bardzo zdolne dziecko, pomimo ponad dwóch milionów "sprzedanych" egzemplarzy i tytułu najlepiej sprzedającej się gry DLC ever, zostało przez swoich ojców (i matki) z DICE (albo wujków z EA) prędko zapomniane. Nie mówię tutaj o nowych mapach, o których z początku wspominano bo to sprawa z serii: "byłoby fajnie" (nawet bardzo), ale o poprawie zwykłych błędów, których w BF1943 wciąż jest pełno. Znikające tekstury, dziwaczne zachowanie samolotów przy zderzeniach, niezrozumiałe rozdzielanie graczy z party do przeciwnych drużyn po skończonym meczu, albo babole powodujące zawieszanie się gry po utracie połączenia z serwerem (a czasami po prostu jej zawieszenie bez wyraźnego powodu).
Oczywiście szczerze wątpię, żeby kiedykolwiek, cokolwiek w temacie BF1943 miało się ruszyć - DICE ta gra pewnie mało już interesuje. Sprawę wersji PC przemilczę - całkiem niedawno premiera po raz kolejny została przesunięta (który to raz? Trzeci? Czwarty?) - tym razem na bliżej nieokreśloną przyszłość...
Wszystko to można by zwalić na karb nowego pupila - Bad Company 2, tylko że w tym przypadku wcale nie jest lepiej. Kolejne patche - w których terminy wypuszczenia nikt chyba już nie wierzy - przerzucają balans broni z lewa na prawo, naprawiając jedną rzecz, aby popsuć przy okazji dwie inne. Niektóre sprawy w ogóle puszczane są mimo uszu (np. słaba moc działek AA) za to dodawane są jakieś cuda na kiju jak wypuszczanie flar z helikopterów (tia, bo za łatwo je zestrzelić...). Już nie wspominam o tym, że priorytety błędom nadawane są chyba po rzucie kostką (nomen, omen z ang. dice) bo taki sławny "płotek-domo-burzyciel" z Isla Inocentes czekał na poprawę do trzeciej łatki...
Błędy, błędami, balans, balansem ale co mnie naprawdę w przypadku BC2 zdenerwowało to status VIP, uzyskiwany z kodu dodawanego do każdego nowego egzemplarza gry. Zgodnie z polityką EA reklamowanej szumnym hasłem: "10$ w każdym pudełku". Część "w pudełku" można potraktować dosłownie, bo wszystkie nowe mapy z tzw. "Vip packów" były od początku na płycie z grą. "Nowe" to z kolei złe słowo - nowa była dosłownie JEDNA - Nelson's Bay - pozostałe to wariacje istniejących plansz dostosowane do pozostałych trybów. A pomyśleć, że do pierwszego BC udostępniono za darmo całkiem nowy tryb z ośmioma całkiem nowymi mapami... Rozbrajająco w tym momencie brzmią słowa jednego z oficjeli firmy, jakoby DICE: "Nigdy nie miało brać pieniędzy za nowe mapy" - jakie to wspaniałomyślne, że nie każą nam płacić za coś co od początku de facto mamy. Płacić za to trzeba zarówno za nowe skiny dla postaci jak i nowy tryb kooperacji. Oczywiście najlepiej cieszmy się, dają coś za darmo, zamiast wypuszczać 5 nowych map za 1200 MSP... Ciekawi mnie też niezmiernie jak supportowany będzie nowy Medal of Honor, w którym DICE macza palce, ale biorąc pod uwagę, że bety na X360 jak nie było, tak nie ma, zaczynam mieć obawy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz